Wspomnienia Jerzego Nyrkowskiego
W dniu 1 marca 2014 roku obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci ,,Żołnierzy Wyklętych”. Poniżej prezentujemy Państwu życiorys człowieka, który poświęcił swoją młodość na walkę o wolną Polskę. Życiorys Pana Jerzego Nyrkowskiego otrzymaliśmy dzięki uprzejmości jego syna Leszka Nyrkowskiego.
Urodziłem się ze Lwowie 24 marca 1921 roku – ojciec Aleksy – urzędnik państwowy, matka Michalina – nauczycielka. W maju 1939 roku ukończyłem szkołę średnią – Liceum Ogólnokształcące i zdałem maturę. 19 czerwca 1939 r. brałem udział w obronie Lwowa przed Niemcami – jako ochotnik, około 20 września 1939 r. Niemcy cofnęli się a do Lwowa wkroczyła Armia Czerwona.
Do maja 1941 r. pracowałem w warsztatach kolejowych ze Lwowie jako pomocnik ślusarza. W maju 41 roku zostałem powołany do służby w obronie przeciwlotniczej Skniłów k/Lwowa.
W dniu wybuchu wojny radziecko – niemieckiej 22 czerwca 41 r. przeniesiony do obrony miasta, dnia 24 czerwca zostałem ranny w szyję odłamkiem granatu ręcznego, podczas ratowania ludzi z płonącego magazynu z amunicją. Leczony w szpitalu Łyczakowskim Lwów – operację usunięcia odłamków przeprowadził dr. Orłowski – chirurg.
Po zajęciu Lwowa przez Niemców, w listopadzie 1941 roku zostałem umieszczony w obozie ,,Janowskim” koło Lwowa. Wyrok brzmiał 6 tygodni, ale w obozie przetrzymano mnie do marca 42 roku.
Zdjęcia z Archiwum L. Nyrkowskiego
W marcu 1942 r. zostałem skierowany do pracy przymusowej przy rozbudowie obozu ćwiczebnego SS koło Dębicy, stacja Kochanówka – praca w taborze konnym. Znajdowali się tam jeńcy radzieccy, więźniowie Żydzi i robotnicy cywilni, do których ja należałem.
Mimo to, gdy próbowałem wrócić do Lwowa bez przepustki Niemcy aresztowali mnie i przetrzymywali 2 tygodnie w więzieniu krakowskim na Montelupich. W czasie przesłuchania okazało się, że oficer Gestapo, który mnie przesłuchiwał to mój sąsiad ze Lwowa, mieszkający ze mną przed wojną w tej samej kamienicy przy ul. Kordeckiego.
Niemiec udał, że mnie nie poznaje, ale nakazał wypisanie mnie z więzienia. W rozkazie napisał, że działałem na szkodę III Rzeszy Niemieckiej przez "wrodzoną Polakom głupotę”.
Jesienią 42 r. wywieziono nas z kolegami na Białoruś , miejscowość Borysów, praca przy zwózce drzewa z wyrębu.
Wiosną 43 r. Niemcy przewieźli nas na Ukrainę, tam w miasteczku Klewań udało mi się skontaktować z miejscowymi Polakami, którzy zorganizowali oddział samoobrony, głównie przeciwko Ukraińcom z band UPA napadającym na polskie wsie i folwarki.
W czasie strzelaniny wywołanej przez Ukraińców z pilnującymi nas Niemcami udało mi się "zaginąć” i przyłączyć do wspomnianego oddziału okręgu Lubań, którego dowódcą był porucznik "Duch”, zastępcą "Moździerz”. Mój pseudonim "Jura”. Działaliśmy na Wołyniu i Polesiu jako ruchoma jednostka zwiadowcza w rozbiciu na plutony. Zadanie nasze to przeszkadzanie w transporcie kolejowym, wysadzanie składów, torów, urządzeń kolejowych a także atakowanie pociągów przewożących wojsko i wyposażenie niemieckie.
Niezależnie od obrony miejscowych Polaków przed napaścią partyzantów ukraińskich byliśmy zobowiązani do kontrolowania ruchów nieprzyjaznych nam oddziałów. Chodziło głównie o zgrupowania spod znaku "Tryzuba” pod wodzą Tarasa Bulby.
Oprócz Bulby w tym rejonie działali Melnikowcy i Fiodorowcy, prawdopodobnie partyzanci radzieccy. W lipcu 43 roku we wsi Podłużne w czasie potyczki z policją ukraińską w służbie niemieckiej – zostałem ranny w biodro.
Pod koniec lata 43 oddziały Tarasa Bulby otoczyły miejscowość Hutę Stepańską i nasz oddział znalazł się wśród oblężonych – wtedy to zostałem formalnie przyjęty w poczet Żołnierzy AK wraz z całym oddziałem. Sprawę oblężenia załatwili ostatecznie Niemcy, garnizon stacjonujący w Sarnach zaatakował Bulbowców, a my wycofaliśmy się w kierunku przeciwnym.
Po skończeniu oblężenia zadania nasze zostały niezmienione, nadal obserwowaliśmy ruch innych oddziałów i ochranialiśmy pracę, śluby, pogrzeby, itp. miejscowych Polaków, którzy w dzień pracowali w polu a na noc uciekali do miast. Działaliśmy na dosyć rozległym terenie – Równe, Łuck, Kostopol, Sadów, Klewań. Nasz oddział brał udział w rozgromieniu niemieckiego batalionu majora Pipera w Janowskich Lasach.
List do matki z obozu na Uralu
Trwało to do końca stycznia 44 r. kiedy wojska radzieckie podeszły pod Równe. Dowództwo Armii Czerwonej zażądało od nas złożenia broni pragnąc uniknąć starcia próbowaliśmy przejść przez niemiecką linię frontu, zaczęła się dosyć chaotyczna strzelanina.
Zostałem ranny, kula weszła w ramię i wyszła pod łopatką. Straciłem przytomność, po jej odzyskaniu zostałem opatrzony i pod konwojem doprowadzony do Korca, ok. 200 km, następnie samochodem do Nowogradu Wołyńskiego, do szpitala.
Później przebywałem w szpitalu w Kursku i na koniec koło Aktjubińska ( Kazachstan), gdzie było prowadzone przeciwko mnie śledztwo. W więzieniu tym byłem razem z przestępcami, ale wśród nich był także 9 letni Kazach, który został zatrzymany za podkopywanie ekonomii Związku Radzieckiego. Chłopiec z głodu zbierał nieskoszone przez kombajn zboże i za to został uwięziony.
Po czym zostałem skazany na karę śmierci, zamienioną po 2 miesiącach na 10 lat łagrów. W czerwcu 44 r. zostałem osadzony w więzieniu i za przynależność do AK z artykułu 58-4a ( przynależność do antysowieckiej terrorystycznej organizacji), skazany przez Zaoczny Sąd dla politycznych na 10 lat obozów, które odbyłem w całości.
Podczas odbywania kary przebywałem na północnym Uralu, niedaleko Workuty i na Półwyspie Kola. Wśród współwięźniów w mojej brygadzie byli: Czeczeńcy, Ingusze, Bałkarcy, Ukraińcy, Żydzi, Rosjanie, Kaumucy i Polacy.
Sowieckie dokumenty Jerzego Nyrkowskiego
W 1954 r. wyszedłem na wolność, udałem się do Kirgijskiej Republiki Radzieckiej gdzie zostałem siłą wcielony na 9 miesięcy do sowieckich wojsk pancernych. Ćwiczenia odbywałem min.: na pustyni Kara – kum. Zezwolenie na powrót do Polski uzyskałem dopiero w sierpniu 1956 r. Po powrocie do Polski mieszkałem w Brzozowie (dawne) województwo rzeszowskie i od lutego 1962 r. w Międzyzdrojach. Obecnie pracuję w FWP DW ,,Fala” przy FWP, żona jest zatrudniona w szkole nr12, dzieci: córka uczy się w Studium Wychowania Początkowego w Szczecinie, a syn studiuje na WSP Szczecin.
Informacje na podstawie rękopisu Jerzego Nyrkowskiego, spisane na początku lat 80-tych z archiwum rodzinnego syna Leszka Nyrkowskiego.
Pan Jerzy Nyrkowski zmarł 5 lipca 1985 roku i pochowany został na międzyzdrojskim cmentarzu. Składamy serdeczne podziękowania za przekazane materiały i poświęcony czas Panu Leszkowi Nyrkowskiemu, synowi Pana Jerzego Nyrkowskiego. Pan Leszek od 1985 roku jest nauczycielem Szkoły Podstawowej nr 1 w Międzyzdrojach.